Nieruchomości

sobota, 15 stycznia 2011

Bajtka dzień drugi...

Po dwóch cokolwiek odmiennych  postach wracamy do tematu.
Zatem w domu pojawił się KOT. Nikt z nas nie przeczuwał, że zaczyna się wielka kocia przygoda i nader interesujące kocie doznania. Wydawało nam się: kot, jak to kot. Zwierzę jak każde. W końcu mieliśmy już psa i to drugiego.

Z psami historia wyglądała tak: pierwszym psem była Koma. Foksterier krótkowłosy. Była pięknym pieskiem z iście arystokratycznym pochodzeniem. Prawdę mówiąc nie zależało nam na tak utytułowanych rodzicach. Ta rasa bardzo nam się podobała i gdy zdecydowaliśmy się na kupno szczeniaka, tylko ona była dostępna.  Dodam, że Koma  (z domu  Niby Nic)  była chowu wsobnego, czyli jej rodzice mieli tego samego ojca. To prawdopodobnie było przyczyną padaczki, która objawiła się chyba 2 lata później. Poza tym miała bzika na punkcie drzwi i przy nich szalała w sposób nie do opanowania. Gdyby wówczas był program Cesara Millan'a zapewne zostałoby to opanowane. Wtedy reagowaliśmy inaczej i nigdy pies przy drzwiach nie został opanowany.
Koma miała gwarancję na 10 lat i w dziesiątym roku życia, 25 grudnia 1990 roku zmarła rano. W domu zrobiło się smutno. 

Dwa dni później Monika z mamą wyjechały do Bukowiny Tatrzańskiej i po paru dniach zadzwoniły z wieścią, że sąsiedzi naszych gospodarzy-górali mieli na zbyciu 2 miesięcznego szczeniaka  rasy ogar polski. Kilka dni później i ja przyjechałem do Bukowiny. Okazało się jednak, że nie jest to ogar polski lecz potomek polskiego psa gończego, endemicznej rasy hodowanej na Podhalu.  
Dina, bo tak została nazwana suczka, była  właściwie  mieszańcem. Jej matka była ogarem słowackim, ojciec zaś był rodowodowym polskim gończym. Tak czy inaczej, Dina odziedziczyła wygląd ojca, była  piękną suczką o donośnym, czystym głosie psa gończego i nawet przez znawców była uznawana jako gończy polski.

Bajtek zjawił się w domu gdy Dina już była z nami 2 lata, Psy, mimo różnic w zachowaniu i charakterze były przewidywalne, nastawione na swoich przewodników stada, czyli nas. Wszystko w sumie było proste: pielęgnacja, karminie, spacery i ogólnie wychowywanie. Ponadto po pierwszym psie - Komie, następne, to jakby powtórka z rozrywki. No, może z pewnymi wariantami.

Natomiast Bajtek... :-)

Bajtek w wielu ok. 1 miesiąca już trochę odpasiony
Pisałem już jak się zjawił. Sam ustaliłem płeć jego płeć i wg mnie, to był zdecydowanie kocurek. Był maleńki i tak słaby - przypominam: jego mama była zagryziona przez psa, rodzeństwo juz nie żyło - że gdy postawiłem go na podłodze, to przewracał się zamiast stać lub chodzić.
Zaraz został nakarmiony kaszką z mlekiem - wtedy w 1992 roku  nie było jedzenia dla psów czy kotów. Takie fanaberie nastąpiły kilka lat później. Wówczas zwierzęta jadły to, co im właściciele przygotowali. A my, jak prawdopodobnie większość ludzi wiedzieliśmy, że koty piją mleko. 

Na drugi dzień poszliśmy, ja i Monika z kotem do lekarza. Kocurek, jak się okazało był zdrowy, choć wycieńczony. Miał jakieś pasożyty w uszach, ale generalnie miało mu się na życie. Na prośbę ustalenia płci - w końcu to fachowiec przy mnie  - lekarz stwierdził, że u takiego maleńkiego kotka trudno jest ustalić na 100% płeć, ale jeśli już tak bardzo chcemy, to on spróbuje. I spróbował.... Okazało się, że to... kotka. Byliśmy trochę zawiedzeni, imię było już nadane, a tu taki klops. Ale mimo tego nie poddaliśmy się z Moniką. Miał być z imienia Bajtek i mimo sprzeciwów lekarza uznaliśmy, że to kocur i w książeczce zdrowia, kot został kocurem.. Jak się już niedługo okazało się było właściwa decyzja, a ja w gronie znajomych stałem się sekserem kocim z dużym autorytetem :)

I tak zaczął się drugi dzień Bajtka z nami...


Poczuliśmy się tak , jak pierwszego dnia po przybyciu noworodka do domu. Jedna wielka niewiadoma. Jak to będzie, co z jedzeniem, a przede wszystkim co z czystością, czyli innymi słowy pisząc, co z sikami i kupkami kota? Czy będzie się załatwiać gdzie zechce, czy też nauczy się korzystać z kuwety.
Osobom zainteresowanym kotami, ale nie mającymi żadnego pojęcia o ich pielęgnacji i utrzymaniu informuję, że kotów nie wyprowadza się na dwór, jak psy. lecz załatwiają się one w kuwecie wypełnioną piaskiem, żwirkiem.  Po załatwieniu się kota, a zwłaszcza po zrobieniu kociej kupki, należy ją usunąć, ponieważ koty, z natury czyste z obrzydzeniem załatwiają się do brudnej kuwety. I może się okazać, że następna kupka będzie np. w łóżku. Tal a'propos wychodzenia z kotem: jest to oczywiście możliwe, ale dla kota dość stresujące. Kot, w przeciwieństwie do psa, musi długo zapoznać się z terenem i dopiero wówczas zaczyna czuć się na nim swobodnie. 
Monika karmiąca Bajtka

Przygotowaliśmy kuwetę, butelkę na mleko, miseczki na jedzenie i na wodę.  Obserwowaliśmy kocurka czekając na objawy świadczące o tym, że Bajtusiowi się zachciało załatwienia spraw kupowo-sikowych. Wtedy łapaliśmy kota i szybko do kuwety, by wiedział, że to jego toaleta. Problem polegał na tym, że kot w przeciwieństwie do psa nie lubi się załatwiać ot, tak na widoku publicznym i można znaleźć, a raczej wyczuć schowane gdzieś jego kupki, a zatem na początku byliśmy czujni i gotowi na każdy niespodziewany krok Bajtka.
Mieliśmy doświadczenie z psami i nauczeniem ich sygnalizowania, że chcą się załatwić. Nie było to trudne, ale też wymagało trochę czujności i szybkości działania. Zatem nurtowało nas pytanie: jak to będzie i czy w domu nie będzie śmierdziało schowanymi kupkami kocimi? Ale nie doceniliśmy Bajtka. Szybko, praktycznie od zaraz wiedział, co to jest butelka, gdzie jest miska z jedzeniem i gdzie się ma załatwiać. Niesamowite...

Taki mały, słaby kotek po przejściach...

Ważył ok. 100 gram. Był karmiony butelką, ale też szybko nauczył się jeść z miseczki. Po kilku dniach ważył 2 razy więcej, chodził sam do kuwety, a po 2 tygodniach samodzielnie wspinał się na kanapę. Jedyny problem był w obronie jego miseczki z jedzeniem przed Diną, tak by mu nie zjadła zanim on zje :)

Dina przyjęła kota z obojętnością. Mieliśmy nadzieję, że jako suczka zaopiekuje się nim. Ale gdzież tam... Obwąchała go na początku dokładnie przytrzymując olbrzymią łapą i więcej jej nie interesował. Gdy podkładaliśmy jej  kocurka, z obrzydzeniem odwracała głowę.
Mały Bajtek

Bajtek już na początku pokazał, że jest kimś wyjątkowym, małym kocurkiem o olbrzymiej woli przetrwania, szybko się uczącym kotkiem, który (w następnych odcinkach) wyrośnie na kociego drania :)

3 komentarze:

corastyl pisze...

Bajtek w roli głównej jak to dumnie brzmi:) a to takie śliczne maleństwo:)

Monika pisze...

A ta mała buteleczka to była po jakichś cukierkach dla dzieci. Z większej na początku nie umiał pić...

Natalia Zimniewicz pisze...

Bardzo ciekawie napisane. Gratuluję i pozdrawiam serdecznie !!!