Nieruchomości

piątek, 7 stycznia 2011

I nastał dzień pierwszy...

Rozpoczęcie polowanie na kociaka, to za dużo powiedziane :)

Ot, po prostu rozgłosiliśmy znajomym, że gdyby ktoś, coś wiedział o małych kociętach, to my czemu nie...

Jakoś nie przyspieszaliśmy przybycia kociaka do domu. To Monice zależało na nowym przyjacielu. Dla nas, a zwłaszcza dla mojej żony, było to w perspektywie absorbujące czas przedsięwzięcie.

Wszyscy rodzice wiedzą jak to z dziećmi. Chcą zwierzę, deklarują, że tylko one będą się zajmować nim, karmić, sprzątać, wyprowadzać... a potem oczywiście te obowiązki spadają na rodziców.

Zaopatrzony w wiedzę książkową o kotach, postanowiłem potrenować na kociętach znajomych  rozpoznawanie płci wiedząc, że w końcu nadejdzie ten dzień, w którym wraz z córką będziemy musieli nabyć jakiegoś kociaka od sprzedawcy stojącego gdzieś pod sklepem lub na rynku.


Ale los chciał inaczej. Oto, pewnego dnia zadzwoniła do nas mam koleżanki Moniki ze szkoły, że jest kociak. Mały kotek ledwo żyjący. Jego rodzeństwo już nie żyło. Kotka również, zagryziona przez psa. Jedyny mankament, to fakt, że ów kociak jest kotką. No i pytanie: czy zgodzimy się przyjąć tę znajdę?
Stanęliśmy przed decyzją: "trudno, niech będzie kotka", lub zdecydowane "NIE. Chcemy kocura!!!"


Ale świadomość, że to małe kociątko może zginąć, bo nam zachciało się tylko kocurka była tak mocna, że nawet się nie zastanawialiśmy. Kotka, kocurek - ważne, że uratujemy jej życie. O resztę będziemy się martwić później.

Wieczorem Ania (owa mama koleżanki Moniki) przyniosła nam małe kocię, słabe jak... kot. Wziąłem do ręki, obróciłem kociaka tyłem do mnie i podniosłem ogonek. Hm... wygląda mi na pierwszy i drugi rzut oka (niedoświadczonego seksera kotów) na kocurka. Mówię więc znajomej: to kocurek. Ania się oburzyła: "jak to kocurek, przecież nic nie ma między łapkami tylnymi"

Ale tak to własnie u kotów jest. Nic, ani stare ani młode, nie mają między tylnymi łapkami. TO, mają ukryte.


Nie będę się rozwodzić o rozpoznawaniu płci u kota. Można znaleźć informacje w książkach, w sieci.

Tak czy inaczej zdecydowałem, a za mną reszta rodziny, że oto mamy kocurka, a nie kotkę. Kocurek został nazwany przez dziecko Bajtkiem i tak już mu to zostało do końca jego żywota.


Tak oto w naszym domy zawitał kot. Nie przypuszczaliśmy wówczas, że rozpoczęła się nasza duża z tymi draniami kotami  przygoda.

1 komentarz:

Monika pisze...

Takie małe ale... to Mama nazwała Bajtka Bajtkiem na cześć Twojego czasopisma komputerowego, które walało się po domu:)